Zaliczka a zadatek – jakie są różnice?

Bardzo częstym rozwiązaniem stosowanym przy umowach, które mają być wykonane w przyszłości jest wpłata od razu odpowiedniej sumy pieniężnej, stanowiącej pewien procent całego wynagrodzenia. Różnie się ją określa, czasem płacimy „zadatek”, a czasem „zaliczkę”, nie zastanawiając się przy tym zazwyczaj, czym różnią się te dwie instytucje prawne. Tymczasem w przypadku, gdy zawarta umowa nie zostanie wykonana, różnica między nimi może mieć dla nas istotne znaczenie.

Zacznijmy może od tego, że w sytuacji, w której wszystko pójdzie zgodnie z planem i umowa będzie zrealizowana przez obie strony bez żadnych zastrzeżeń, czyli np. skorzystamy z zamówionej sali weselnej czy wycieczki, dojdzie do sprzedaży mieszkania lub wynajęty fachowiec wykona remont w terminie i bez żadnych niedoróbek, to wtedy niezależnie od tego czy wpłaconą na starcie kwotę nazwaliśmy zaliczką czy zadatkiem, jej skutek będzie ten sam. Zostanie ona po prostu zaliczona na poczet końcowego wynagrodzenia. Sprawa komplikuje się, gdy po drodze coś pójdzie nie tak.

Zaliczka jest instytucją, która nie została nigdzie w przepisach wprost zdefiniowana, mimo że zwrot ten pojawia się w wielu miejscach. Przyjmuje się, że jest to pewna kwota wpłacona na poczet przyszłych należności. Czyli np. umawiamy się, że zapłacę komuś za wykonanie jakiejś usługi 2 000 zł, a w ramach zaliczki daję mu na starcie np. 300 zł. Do tego momentu podobnie działa zadatek, który również stanowi pewną kwotę, dawaną przy zawarciu umowy. Jednak w przypadku, gdy umowa nie dojdzie do skutku, zaliczka musi zostać zwrócona, niezależnie od tego, z czyjej przyczyny do zawarcia tej umowy nie doszło. Jeśli zatem np. zawarliśmy przedwstępną umowę sprzedaży mieszkania i w ramach niej wpłaciliśmy zaliczkę, ale rozmyśliliśmy się, to sprzedawca ma obowiązek zwrócić nam wpłaconą kwotę.

Inaczej dzieje się w przypadku zadatku. Jest to instytucja uregulowana w przepisach, a dokładniej w art. 394 § 1 kodeksu cywilnego. Zgodnie z jego brzmieniem „w braku odmiennego zastrzeżenia umownego albo zwyczaju zadatek dany przy zawarciu umowy ma to znaczenie, że w razie niewykonania umowy przez jedną ze stron druga strona może bez wyznaczenia terminu dodatkowego od umowy odstąpić i otrzymany zadatek zachować, a jeżeli sama go dała, może żądać sumy dwukrotnie wyższej.”

Przekładając to na nasz przykład z przedwstępną umową sprzedaży mieszkania: jeśli daliśmy zadatek sprzedawcy, a ten zrezygnował ze sprzedaży, to będzie musiał oddać nam dwukrotność tego co zapłaciliśmy. A jeśli to my zrezygnowaliśmy, wtedy sprzedawca będzie miał prawo ten zadatek zatrzymać. Jak widać, zadatek jest znacznie lepszym zabezpieczeniem umowy. Jeśli został zastrzeżony, stanowi swoistą „karę” dla strony, która z danego kontraktu się nie wywiąże. Czy to znaczy, że zawsze warto zadbać o to, by wpłacona kwota była zadatkiem a nie zaliczką? Niekoniecznie. To już zależy od tego, czy chcemy się zabezpieczyć przed rezygnacją drugiej strony i zależy nam na tym, by umowa została zrealizowana (wtedy wpisujemy zadatek), czy też nie mamy pewności czy sami nie będziemy chcieli zrezygnować, wtedy lepsza jest zaliczka. Płacąc zaliczkę, a nie zadatek, mamy bowiem większe pole manewru i łatwiej nam będzie zrezygnować z np. zarezerwowanej sali, niż w przypadku zadatku.

Na marginesie warto jeszcze zaznaczyć, że kwestia interpretacji intencji stron co do tego, czy dana na poczet przyszłych należności kwota miała pełnić funkcję tylko zaliczki czy jednak zadatku czasem potrafi się skomplikować, szczególnie gdy jedną ze stron umowy jest konsument. W takich sytuacjach zdarza się, że wbrew literalnemu brzmieniu postanowień umownych przyjmuje się opcję korzystniejszą dla konsumenta.

Szukaj